W końcu żegnamy Afrykę. Aby nadać nieco smaczku temu wydarzeniu na lotnisko jedziemy miejscowym autobusem. Jest to mrożące krew w żyłach przeżycie. Mimo pewnych wątpliwosci udaje nam się osiągnąć cel i punktualnie wylatujemy do Europy. Jak damy sobie radę bez słodkiej miętowej herbatki?
Lądujemy w Gironie i tu zatrzymujemy się na noc. Dziwnie: czysto, cicho, pachnie, nie ma dymiących skuterów, nikt nie wciąga nas do sklepów i knajp... Obawy co do herbatki prysły momentalnie gdy barman podał nam pyszne i zimniusie piwo. Cały wieczór łazimy po Gironie weseli. Czyżby to radość z powrotu do przyswajalnej dla nas rzeczywistości?
|