Wrocław - Barcelona - Marrakesz - Aït Benhhadu - Warzazat - Casablanca - Rabat - Meknes - Volubilis - Fèz - Girona - Sant Feliu de Guixols - Wrocław


Kalendarz wycieczki
Listopad 2007
P W S Cz P S N
1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30

dzień dwudziesty drugi
dzień dwudziesty pierwszy
dzień dwudziesty
dzień dziewietnasty
dzień osiemnasty
dzień siedemnasty
dzień szesnasty
dzień piętnasty
dzień czternasty
dzień trzynasty
dzień dwunasty
dzień jedenasty
dzień dziesiąty
dzień dziewiąty
dzień ósmy
dzień siódmy
dzień szósty
dzień piąty
dzień czwarty
dzień trzeci
dzień drugi
dzień pierwszy

W razie pytań, spostrzeżeń
i komentarzy prosimy
o kontakt na e-mail:
wyprawy@comart.pl

Dzień siedemnasty - kradzione pomarańcze i handel w dzień niehandlowy

komentarz dnia i pierwsze zdjęcie
ufok w naszym pokoju
po udanej transakcji
wejścia do medresy
pusta uliczka w medynie
pusta uliczka w medynie
osiołek bez wózka i bez opiekuna
zegar wodny - cały czas w remoncie
stop w robaczkach
w gdzieś na mieście
w żydowskiej dzielnicy
kradzione pomarańcze tuż przed konsumpcją
żydowski cmentarz
żydowski cmentarz
żydowski cmentarz
w synagodze
dzielnica żydowska - mellah
mury i bramy Fezu
Komentarz dnia:
Dziś mamy jako tako określony plan: trochę zwiedzania, wizyta w knajpce internetowej żeby uaktualnić "dziennik podróży" a na koniec zakupy jakiś "suwenirów" bo zbliża się koniec wycieczki po Afryce.
Na początek mkniemy do byłej dzielnicy żydowskiej mellah. Gwar i zamieszanie takie same jak w medynie. Jednak zabudowa wyraźnie inna - tu balkony mieszkań wychodzą na ulicę czego nie ma w dzielnicach muzułmańskich. Odwiedzamy synagogę a potem duży cmentarz żydowski który jest całkiem inny od cmentarzy żydowskich w Krakowie, Pradze, czy na południowym wschodzie Polski. Po drodze dyskretnie zrywam z rosnącego przy ścieżce drzewka kilka dorodnych pomarańczy - wyglądają smakowicie. Myjemy je i wcinamy w jakimś słonecznym zakątku.
O godz. 1632 zaczyna się pierwsza tego dnia ulewa, ale my od paru chwil siedzimy przed nieco leciwym komputerem (z tym, że z całkiem szybkim łączem) w kafejce internetowej i pracowicie "update'ujemy" naszą podróżniczą stronę. Następnie ruszamy na zakupy. O ile ze zwiedzaniem nie było problemów (oprócz naganiaczy i naciągaczy) to dziś zakupy nie są sprawą łatwą - piątek jest taką niedzielą dla muzułman i wiekszość kramów jest pozamykana. Ale nie wszystkie. Wynajdujemy jakieś drobiazgi i handlujemy się twardo - jako starych wyjadaczy nie ruszają nas już ani teksty o berberach, ani "my friend from Poland this is special price for you", ani rwanie sobie włosów z głowy, ani krzyki, ani lamenty. Po tych całych teatrach dochodzimy do porozumienia i żegnamy się zadowoleni...
Na koniec dnia jak zawsze słodka miętowa herbata... I całkiem przyzwoita kolacja.
w górę