Ruszamy w głąb Afryki - autobusem przez Atlas Wysoki. W zasadzie nie wiem co pisać bo jak człowiek tego sam nie zobaczy to nie jest sobie w stanie tego wyobrazić. Tak widoków jak i przeżyć związanych z samą jazdą. Zresztą zaraz po ruszeniu obsługa autobusu rozdała wszystkim woreczki - tak na wszelki wypadek... Tak czy owak widoki w górach rozwalają kompletnie. Jak dołoży się do tego sposób prowadzenia autobusu przez śniadego kierowcę (który prowadził paląc papierosa mając zmrużone oko od dymu) to przeżyć wystarczyć mogłoby na pół wakacji :) Ale warto było. Dojechaliśmy do "niczego" co nazywa sie Warzazat a stamtąd grand taxi (po długich targach co do ceny) dotarlismy do Aït Benhhadu. Przed spaniem obeszliśmy miejscowość - zajęło nam to osiem minut. W prawie zupełnych ciemnościach. Po powrocie do hoteliku kolacja i lulanie. Odczuwamy wyraźny brak piwka... |