Wrocław - Barcelona - Marrakesz - Aït Benhhadu - Warzazat - Casablanca - Rabat - Meknes - Volubilis - Fèz - Girona - Sant Feliu de Guixols - Wrocław


Kalendarz wycieczki
Listopad 2007
P W S Cz P S N
1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 30

dzień dwudziesty drugi
dzień dwudziesty pierwszy
dzień dwudziesty
dzień dziewietnasty
dzień osiemnasty
dzień siedemnasty
dzień szesnasty
dzień piętnasty
dzień czternasty
dzień trzynasty
dzień dwunasty
dzień jedenasty
dzień dziesiąty
dzień dziewiąty
dzień ósmy
dzień siódmy
dzień szósty
dzień piąty
dzień czwarty
dzień trzeci
dzień drugi
dzień pierwszy

W razie pytań, spostrzeżeń
i komentarzy prosimy
o kontakt na e-mail:
wyprawy@comart.pl

Dzień piąty - tańce przy katedrze, satanista i nocna przygoda na plaży

komentarz dnia i pierwsze zdjęcie
fontanna na placu
plażowe kostki
w pewnym sensie autoportret podwójny
wczesny Gaudí czyli Casa Vicens
na rosztaju dróg
balkon satanisty
poddasze w Casa Batlló
na dachu Casa Batlló
przy oknie w Casa Batlló
tańce przy katedrze
Komentarz dnia:
Na świecie jest niedziela. Dla nas normalny dzień wakacji :)
Od południa przed katedrą muzyka i tańce. Tłum ludzi. Jest trochę takich jak my gapiów, ale większość bierze udział w tradycyjnych tańcach katalońskich zwanych sardana. Oprawę muzyczną tworzy zespół zwany cobla. Głownie to staruszkowie, ale bardzo żwawi. Na mieście znowu oglądamy domy Gaudíego i w ogóle architekturę. W pewnej chwili leniwą ciszę niedzielnego popłudnia przerywa dochodzący z otwartego okna jednego z balkonów puszczony na cały regulator trash metal. Barierki balkonu obwieszone są rogatymi czaszkami z namalowanymi symbolami satanistów. Bardzo to katalońskie...
Wieczór spędzamy na plaży - żegnamy się z Barceloną winem, oliwkami, serkiem i chlebem. Jest fajowo. W pewnej chwili usłyszeliśmy niepokojący szelest. Okazuje się, że tuż za nami czai się ciemny typ przymierzający się do naszego plecaka. Stanowczymi słowami oraz gestami żegnamy pana, ale duszę mamy na ramieniu bo w plecaku była cała kasa i paszporty... Od tej pory oczy mamy dookoła głowy. Dwóch głów.
w górę