No cóż - powoli zbliża się koniec wycieczki... Pogoda niespecjalna chociaż czasem pojawia się słońce.
Chyba to dobra pora na powrót. Do Girony wracamy autobusem "liniowym" a stamtąd na lotnisko "lotniskowym".
Przyjeżdżamy dość wcześnie - mamy więc dużo czasu żeby przyglądać się lotniskowemu życiu, pasażerom, stewardesom, startom i lądowaniom samolotów.
A ruch jest duży. Lot powrotny mija dość szybko. Tuż przed lądowaniem - zaskoczenie: Wrocław (tym razem) z góry wygląda ślicznie.
Samolot przelatuje nad centrum miasta. Widzimy pięknie oświetlony Ostrów Tumski, rynek - w ogóle miasto nadzwyczajnie świeci.
Może to dlatego, ze światła odbijają się w całkiem sporej warstwie śniegu.
Z lotniska jedziemy taksówką i tu dowiadujemy się o wszystkich istotnych newsach od kierowcy - tak naprawdę to nudy. Nie ma to jak nasze przygody w Maroku :)
W mieszkaniu pozostawionym "na pastwę" fachowcom trochę... nieporządku. Ale nic to - sprzątamy w kąciku, rozkładamy materac i lulu. Witamy w rzeczywistości!
|